•   Poniedziałek, 29 kwietnia 2024
Języki

CZY MOŻESZ PRZETŁUMACZYĆ NA SWOJE L2?

Opinie wyrażone w tym artykule są własnymi opiniami autora i nie muszą odzwierciedlać poglądów Academic Language Experts.

W jednym z ostatnich wpisów na (doskonałym) blogu Corinne McKay Thoughts on Translation Anne Marie Boulanger pyta: Widziałeś ostatnio jakieś jednorożce? Ja też nie! "Jednorożce" w tym kontekście odnoszą się do tłumaczy, którzy tłumaczą na swój drugi język ("L2") - tych, którzy nie przestrzegają tzw. zasady kierunkowości, zgodnie z którą profesjonalni tłumacze pracują na swoim języku ojczystym (ATA 2003).

Powodem tej zasady jest fakt, że nikt nie jest w stanie uchwycić istoty języka tak jak "native speaker". Jednak definicja "rodzimego użytkownika języka" lub "języka ojczystego" nie jest jednoznaczna.

Skąd wzięła się ta idea?

Kierunkowość jako koncepcja przekładu ma swoje korzenie w romantycznej ekwiwalencji między narodem, ojczyzną, kulturą i językiem. Humboldt był jednym z filozofów, którzy przyczynili się do "mistyfikacji rodzimego użytkownika języka" (Pokorn 2000, 62; 2005, 25): idei, że tylko rodzimy użytkownik języka może być wtajemniczony w "ukrytą istotę" narodu.

Społeczne, polityczne i psychologiczne konotacje "języka ojczystego" i "języka ojczystego" (Davies & Bentahila 1989) są złożone i niepodważalne. W tym sensie wymaganie od tłumacza, aby pracował tylko w swoim "ojczystym" języku, opiera się na dwóch założeniach: po pierwsze, że będzie to język używany w środowisku rodzinnym tłumacza, a więc w jego kraju urodzenia; po drugie, że "kultura docelowa" ("ukryta esencja" narodu) jest jedną, monolityczną całością, dostępną tylko dla rodzimych użytkowników języka.

język

Z pewnością zgodzimy się, że w dzisiejszych czasach istnieje wiele scenariuszy i kolegów, do których to nie ma zastosowania. Twierdzę, że zasada kierunkowości jest przestarzała i nie ma już znaczenia we współczesnym zglobalizowanym świecie, a także, że bezkrytyczne używanie pojęcia "język ojczysty" może utrwalać nieporozumienia związane z zawodem tłumacza pisemnego i ustnego.

Idealny native speaker nie istnieje

Czym - lub kim - jest native speaker?

Nawet pobieżna dyskusja nad znaczeniem i konsekwencjami takich pojęć jak "native speaker" czy "język ojczysty" ujawnia ich ograniczenia, biorąc pod uwagę rosnącą liczbę osób, które identyfikują się z dwoma, trzema lub więcej językami i kulturami, rosnącą liczbę migrantów na całym świecie, nie wspominając o rosnącej różnorodności struktur rodzinnych i przynależności. Uprzywilejowanie koncepcji takiej jak "język ojczysty" jest postawą, która nie odzwierciedla zmian społecznych i rodzinnych zachodzących w naszych społeczeństwach.

Z drugiej strony, dla osób uczących się języków obcych, "rodzimy użytkownik języka" pozostaje ostatecznym standardem, miernikiem płynności mówienia. Natywna" biegłość nadal oznacza niezmienną poprawność gramatyczną, perfekcyjną imitację lokalnego akcentu oraz nieskazitelne rozumienie idiomów, slangu, odniesień kulturowych i popularnych. Ileż to razy widzimy, że język jest używany błędnie, a nawet nadużywany nie do poznania przez jego "rodzimych użytkowników"?

Nasz szacunek dla 'native speakera' jest w istocie konsekwencją wszechobecności anglocentrycznych dyskursów w społeczeństwie zachodnim, skłaniających się ku jednojęzyczności (Clyne, 1991, 2005). Native speaker" może być zatem postrzegany jako błąd, wyraz uprzedzeń lub nierealistycznych oczekiwań. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku tak policentrycznego języka jak angielski, z licznymi odmianami i równie licznymi 'akcentami' (do tego stopnia, że uzasadnione jest użycie terminu "Englishes").

Nie wspominając już o tym, że logika "kierunkowości" kryje w sobie paradoks: jeśli zakładamy, że rodzimy użytkownik języka docelowego jest lepiej przygotowany do tłumaczenia niuansów znaczeniowych tekstu źródłowego, to czy rodzimy użytkownik języka źródłowego nie powinien być lepiej przygotowany do zrozumienia tych niuansów?

A co z umiejętnościami i doświadczeniem tłumaczy?

Skoro wciąż powtarzamy, że znajomość języka nie wystarczy, by zostać tłumaczem, dlaczego przywiązujemy tak wielką wagę do tego, czy jesteśmy "rodzimymi użytkownikami" języka docelowego, czy też nie?

Tak długo, jak biegłość językowa jest utożsamiana z "rodzimością" i nie jest badana, utrwalamy mit: że urodzenie się w kraju, w którym mówi się w języku docelowym, jest wystarczające do wykonania tłumaczenia. W oczywisty sposób nie uwzględnia to znaczenia doświadczeń życiowych, wiedzy specjalistycznej, specjalizacji, kwalifikacji i umiejętności zawodowych w zakresie tłumaczenia pisemnego i ustnego. Sugeruje również, że języki nabyte w późniejszym okresie życia mogą nigdy nie zostać w pełni opanowane.

Konsekwencją tego jest społeczne i zawodowe wymazywanie tłumaczy dwu- (lub wielo)kulturowych (tak zwanych jednorożców), którzy nie są bynajmniej mityczni i prawdopodobnie będzie ich coraz więcej, jeśli zaobserwować ruchy ludności.

Wreszcie, w specjalistycznych kontekstach, takich jak tłumaczenia akademickie, wiedza specjalistyczna w danej dziedzinie i biegłość "native speakera" to dwie różne rzeczy. Weźmy na przykład pracę z dziedziny statystyki, która ma zostać przetłumaczona na język angielski. Ponieważ poszczególne dyscypliny mają swój własny żargon i specjalistyczny język, twierdzę, że tłumacz znający statystykę jest w stanie przetłumaczyć ją lepiej, nawet jeśli angielski jest jego językiem L2, niż tłumacz będący rodowitym Anglikiem i nieposiadający żadnego doświadczenia w dziedzinie statystyki.

Ponadto, nawet jeśli zdecydowana większość tekstów akademickich jest publikowana w języku angielskim, to niekoniecznie jest to język "ojczysty" autorów czy czytelników. Prawdopodobnie sprawia to, że zasada kierunkowości ma jeszcze mniejsze znaczenie w tłumaczeniu akademickim.

Wniosek

Biorąc pod uwagę różnorodność typów tekstów, kultur, grup etnicznych, wernakularnych i specjalizacji zarówno wśród tłumaczy, jak i wśród zleceniodawców, traktowanie zasady kierunkowości jako uniwersalnej reguły wydaje się przestarzałe, jest upartą pozostałością z czasów, gdy podziały językowe, narodowe i kulturowe były postrzegane jako bardziej przejrzyste i wyraźne niż obecnie.

Chociaż zasada kierunkowości nie powinna być całkowicie ignorowana, to zdecydowanie nie powinna być regułą ogólną. Kontekst (jak wszystko inne w tym zawodzie!) powinien być kluczowym czynnikiem decydującym o wyborze tłumacza.

Ostatecznie, bezkrytyczne stosowanie zasady kierunkowości nie docenia samoświadomości i etyki profesjonalistów: profesjonalny tłumacz wie, czy jest w stanie podjąć się danego projektu, czy też nie, lub czy może potrzebować pomocy kolegi. Co ważniejsze, zasada ta nie uwzględnia w pełni złożoności i różnorodności umiejętności, jakie tłumacze wnoszą do swojej pracy. W istocie, jak wynika z badania Nike Pokorn,

jakość tłumaczenia, jego płynność i akceptowalność w środowisku języka docelowego zależą przede wszystkim od nieokreślonych jeszcze indywidualnych zdolności danego tłumacza, od jego strategii tłumaczeniowej, od jego znajomości kultury źródłowej i docelowej, a nie od jego języka ojczystego i kierunku, na który tłumaczy (Pokorn 2005, xii).

W końcu nie wiemy, czy istnieją jednorożce, ale wyszkoleni specjaliści z pewnością tak.

Czytaj więcej na: http://centrumebiznesu.pl/

Zobacz również